Kierunek Santiago, dzień 4: Zrzuty.

Środa, 4 maja 2011 · Komentarze(1)
(12 sierpnia 2010)
Wszystkim siedmiu osobom, które tu czasem zaglądają (Ciebie Majox też liczę) pewnie dawno już się koza znudziła, więc pora by była najwyższa cokolwiek napisać. A tu a to święta, a to weekend majowy, wiecie jak to jest. No właśnie.
Będzie zwięźle, bo drugi dzień Węgier to zwyczajnie nudy i jazda takimi zadupiami, że ciężko to w ogóle zlokalizować na mapie. Chcieliśmy dojechać jak najbliżej słoweńskiej granicy, a przy okazji spotkać się wieczorem ze znajomymi, którzy akurat wracali samochodem z Chorwacji. Gdzieś między Sárvárem i Vasvárem znaleźliśmy kolejny cudowny skrót, na którym to nie było ani jednego otwartego sklepu, tylko malutkie wioski od czasu do czasu, las pełen grzybów i całkiem sporo podjazdów - a nam kończyła się woda.

A może by tak już flagę wywiesić? © ProjektKamczatka


Kiedy nadzieja na znalezienie sklepu stopniała do zera, postanowiliśmy poprosić mieszkańców tego zadupia, żeby dali chociaż bidon kranówą napełnić. Popatrzyli na nas, po czym przynieśli zapas mineralnej… Dobrzy ludzie. Flaga się chyba przydała. :-)
Na wieczór udało nam się dotrzeć w okolice Csesztreg, gdzie rozbiliśmy Hiltona nad jeziorkiem z ciepłą, czystą wodą, popływaliśmy i w oczekiwaniu na znajomych zjedliśmy po niezdrowym hamburgerze. A wieczorem- kiedy już Majox oddał nadmiar 5 kilo ubrań, które miały już z nami nie jechać i wrócić do Polski- usiedliśmy wszyscy razem wokół kuchenki polowej, jedliśmy, piliśmy, a rozmowom i śmiechom nie było końca aż do białego świtu.

Mobilna suszarka do ubrań © ProjektKamczatka


Hilton w pełnej krasie © ProjektKamczatka


A tak na serio, to byliśmy zmęczeni, więc wypiliśmy po browarze i poszliśmy spać.

Komentarze (1)

Proszę dalej bo nuda:)

Kajman 21:04 piątek, 6 maja 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wajaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]