Kierunek Santiago, dzień 1: My z Polski.
Oskar is dead, już od dawna. Parę dni temu rower, który po wyprawie czekał spokojnie w garażu na remont i lepsze jutro, został w końcu zawieziony do serwisu, gdzie okazało się, że trasę do Hiszpanii przypłacił życiem - pęknięta rama. Miała prawo, 40 lat na karku.. Mimo wszystko, piękny koniec jej żywota. Trzeba poskładać coś nowego. :| To taka mała dygresja, a teraz już do rzeczy. Wyjazd, który planowo miał nastąpić wcześnie rano, przeciągnął się do godzin okołopołudniowych ze względu na czasochłonne załatwianie europejskiej karty zdrowia - tak na wszelki wypadek. Jako, że trasa była planowana z jednodniowym wyprzedzeniem, do prawie samego końca nie wiedzieliśmy czy pojedziemy przez Czechy czy Słowację. Wybór padł ostatecznie na tę drugą trasę, trochę ze względu na mniejszą ilość gór po drodze (płaskie Węgry), trochę ze względu na spodziewane wysokie ceny prowiantu w Austrii. :) Po przekroczeniu granicy można już było poczuć klimat trasy.
Zaczęło się© ProjektKamczatka
Niestety, pod wieczór, kiedy minęliśmy już Zilinę, zaczęło lekko kropić, postanowiliśmy więc znaleźć miejsce na nocleg. Byliśmy przygotowani na spanie absolutnie gdziekolwiek, byle w ciszy i spokoju, mając w zanadrzu podręczny Hilton, tj. stary, wysłużony namiot. Skoro jednak zaczynało padać, niespecjalnie chciało się ten namiot rozkładać, a że akurat napatoczyliśmy się w okolicy Bytcy nad Vahom na kościółek, który był położony kawałek od szosy, kawałek od wioski, stał pusty, miał też wzdłuż ścian coś co przypominało loże do spania, zapadła szybka decyzja że kładziemy karimaty na beton i można iść spać.
Nocleg w lożach pod kościołem.© ProjektKamczatka
Po około 2-3 godzinach spokojnego snu zostaliśmy nagle zbudzeni przez panów policjantów, którzy podjechali sobie sprawdzic co jest grane. Zanim jednak zdążyłem sie zorientowac, po co reflektory świecą nam prosto w twarz i ktoś mówi do nas coś, niezbyt wiadomo co, Majox spokojnie wytłumaczył, że "My z Polski", po czym patrol odwrócił się, wsiadł do radiowozu i odjechał bez słowa. Można? Można.